Prawdziwym niewolnikiem jest ten, kto się wyrzekł swojej
wolnej woli – szczególnego daru
Boga tylko dla człowieka.
Zniewolenie, niewolę,
niewolnictwo kojarzyliśmy dotąd z porwaniem, uwięzieniem, przykuciem do ściany
lochu, wzięciem w jasyr, zesłaniem do łagru, praniem mózgu w sekcie… czyli
gwałtem zadanym ludzkiej swobodzie i wolności, ale i godności. Dlatego może nie
zauważamy, że ów gwałt odbywa się teraz na miliardach ludzkich istot bez użycia
kajdan, cel więziennych, drutu
kolczastego pod prądem i strażników. Wolność
odbiera się ludziom dyskretnie i powoli – metodą skrawania plasterków salami –
prawie niezauważalnie. Albo oni sami zrzekają się jej tak, jak to opisał
Dostojewski w „Legendzie o Wielkim Inkwizytorze”, gdzie do milczącego Jezusa
mówi ów Inkwizytor tak: „Czyż nie Ty wówczas często
powtarzałeś: "Pragnę uczynić was wolnymi" A teraz oto
zobaczyłeś tych "wolnych" ludzi (…) oni sami przynieśli nam swoją
wolność i pokornie złożyli ją u naszych nóg. (…)Ale stado to zostanie
zgromadzone i posłusznie podda się władzy, a wtedy my zapewnimy mu cichy, pełen
uległości błogostan, szczęśliwość istot słabych, bezwolnych.(…) Będą żywili
wobec nas uczucie podziwu oraz strachu, będą też dumni z tego, że byliśmy na
tyle mocni i mądrzy, by poskromić i opanować tak olbrzymie, niesforne
wielomilionowe stado.(…) Nie będą też mieli żadnych
tajemnic przed nami. Będziemy im pozwalać bądź też zakazywać żyć z własnymi
żonami czy kochankami, mieć lub też nie mieć dzieci - wszystko to zależne od
ich uległości i posłuszeństwa, uspokajając ich sumienia, a oni natomiast będą
poddawać się naszej woli z weselem i radością.” Dopowiedział to pewien ksiądz na początku lat 90-ych w swojej książce „Ten
nieszczęsny dar wolności”.
Wolność
bowiem jest tyle człowiekowi dana, co i zadana, a bronić jej, walczyć o nią -
to trud, więc wygodniej, spokojniej i łatwiej zrzekać się jej i wyrzekać, nie
czując nawet utraty.
Jak to się
działo i dzieje? Dla zobrazowania tego powolnego zrzekania się i tracenia
wolności, użyję pewnych symboli.
GORSET – zakładany dla poprawienia sylwetki, wyglądu, samooceny.
Człowiek pozwala się obcisnąć, osznurować, ograniczyć sobie trochę ruchy, ale i
głębszy oddech. W przenośni to zgodzić się na ograniczenie swoich poglądów - polityczną
poprawnością, zasad moralnych – modą, bezkompromisowości – tolerancją,
wierności – postępem. Niby niewiele, ale…
SMYCZ – zakładana zwykle psom czy kotom, by nie chadzały kędy
chcą, nie wyrywały się, szły przy nodze. Krótsza, dłuższa, według uznania
właściciela. W przenośni, to bezwiedna rezygnacja z tożsamości, samostanowienia;
pozwolenie na kontrolę, na powściągnie zbytniej swobody, szczerości,
suwerenności. Ot, to tylko smartfon, kamery, odbieranie prywatności, internetowa
inwigilacja, opinia innych, obawa, by nie zabili śmiechem…
UZDA – narzędzie zakładane zwierzętom pociągowym czy wierzchowcom
do kierowania nimi już bardziej bezceremonialnie, a nawet boleśnie. W
przenośni, to bezmyślna trochę zgoda na bezmyślne przepisy, nieuzasadnione
zakazy i nakazy. To coraz ostrzej wymagana zgoda na czyjąś bezczelność, tupet, hucpę,
uzurpacje, samowolę… No cóż, trzeba to jakoś znieść, czyli dać się ujeżdżać,
narzucać sobie ciężary, nowe podatki, pogróżki…
KAGANIEC - skórzana lub
druciana plecionka zakładana psom, by nie byłe „ostre”, nie kąsały. W
przenośni, to pozbawienie się prawa do sprzeciwu, protestu, buntu, krzyku na
alarm. To rezygnacja z tzw. mowy nienawiści, radykalizmu, bezkompromisowości.
To zgoda na bezbronność, potulność, przy coraz to cichszym powarkiwaniu, aż do
przysłowiowego merdania ogonem, czyli pacyfistycznego tchórzostwa. „Niech
krzyczą, warczą i walczą inni, bo ja chcę mieć (nie)święty spokój…”
KNEBEL – zwinięta szmata wepchnięta do ust, by uniemożliwić już
nawet mówienie. W przenośni, to lękliwa zgoda na dosłowne zamykanie nam ust, na
niemożność wyrażenia jakiegokolwiek zdania, na bezczelne ignorowanie
(unieważnianie) naszych głosów w
wyborach, petycjach, listach obywatelskich. To potulne przyjmowanie sytuacji,
że ONI nie odpowiadają na pytania; że medialnym wrzaskiem i groźbą uciszają resztki głosów obywatelskich,
katolickich, sprawiedliwych, mądrych. To usunięcie się do kąta z trwożliwym
szeptem: „Siedź cicho, bo jeszcze cię usłyszą…”
PĘTLA – sznur, powróz, linka związane w pierścień do zaciskania
się głównie na szyi (stryczek); pułapka z drutu zastawiona przez kłusowników na
dziką zwierzynę. W przenośni, to takie osaczenie (zasadzka, pułapka), że już
nie ma możności uwolnienia się, ucieczki, chwycenia oddechu. To tylko bezsensowna
szamotanina w pętli totalnej iluzji, hipnozy, Kafkowskich przepisów, miękkiego
czy twardego terroru… To bezwolna zgoda na prowadzenie siebie w (zaszczepionym)
stadzie na zatracenie…
I tu aktualne bardzo pytanie: Gdzie tu – pomiędzy gorsetem i pętlą
– jest miejsce na niewinną(?) maseczkę?
„Poznajcie prawdę, a prawda was wyzwoli” (Pan Jezus) I słusznie
niektórzy teraz przywołują to zdanie, ale i baśń Andersena z okrzykiem
szczerego i wolnego jeszcze dziecka pośród tłumu zniewolonych strachem i
głupotą dorosłych: „Patrzcie - król jest nagi!” Bo tak naprawdę, to ci, co chcą
nas przerazić, są o wiele bardziej przestraszeni. Ci, co odbierają nam wolność,
są najbardziej zniewoleni. Ci, którym się zdaje, że wygrywają, są już na amen
przegrani wobec Zmartwychwstałego. Dlatego oni chcieli nam odebrać Wielkanoc (w
Krzeszowskiej bazylice kuranty w II Niedzielę Wielkanocną grały wciąż wielkopostne
„Ach, mój Jezu”, jakby Wielkiej Nocy nie było), ale On zerwał pieczęcie na
grobie, przeraził śmiertelnie strażników, kapłanów i faryzeuszy, roztętnił
struchlałe serca uczniów tym odwiecznym „Ja Jestem”.